poniedziałek, 2 listopada 2020

Cudowny prezent - weekend na wyspie.


Wracam do bloga. To moje miejsce – bez wulgaryzmów, chaosu i awantur. 

Dziś relacja z cudownego weekendu na Wyspie Sobieszewskiej. Przewędrowałam całą wyspę. Pierwszego dnia – dystans ponad 20 km. Drugiego dnia już mniej, bo czas miałam tylko do południa. Zachwyciło mnie to miejsce. W czasie wędrówki po plaży towarzyszyły mi złociste przebłyski okruchów bursztynu. Były tak maleńkie, że nie warto było ich podnosić. Ale trafiło się też kilka większych. Potem od strony Wisły nasunęła się mgła i szłam nie widząc celu mojej wędrówki. I nagle z tej mgły wyłoniła się Mewia Łacha – skrawek piaszczystej wydmy z niewielką zatoczką pełną ptactwa, mimo ostatniego dnia października. A największą radość sprawiła mi obserwacja fok w naturalnym środowisku. U ujścia Wisły jest mała, kamienna wysepka, na której pomieszkują od kilkunastu lat foki szare. Kilka baraszkowało w morzu a reszta jak wałki leżała pokotem na wysepce. Dobrze je było widać przez lornetkę, ale zdjęć nie zrobiłam, bo aparat nie tej klasy.

Na zdjęciach m.in gałązka rogatka wodnego do złudzenia przypominająca tę świerkową, rak amerykański - wielki szkodnik i roznosiciel raczej dżumy (pewnie przypłynął z biegiem Wisły), garstka bursztynów i muszelek.

Nie mniej zachwycający był ptasi rezerwat nad jeziorem Karaś i Ptasi Raj. To miejsce odpoczynku ptaków podczas jesiennych przelotów. Z wież obserwacyjnych dobrze je było widać. Rozpoznałam tylko kilka gatunków – krzyżówki, łyski, ohary, perkozy, łabędzie. Było ich jednak dużo więcej.

Przy okazji polecam pensjonat Stara Wędzarnia. To położony nad samą Martwą Wisłą zabytkowy budynek odrestaurowany i zaadaptowany do różnych celów. Mogą się tu odbywać wesela, konferencje i weekendowe pobyty.

Chciałabym tu wrócić, ponieważ nie wszystko udało mi się zobaczyć. Została jeszcze śluza w Przegalinie, wieża wodna Kazimierz i kamienna grobla.